niedziela, 16 lutego 2014

Historia pewnych pokrowców ;)

Będąc małą dziewczynką chciałam zostać krawcową. Lecz jak to z marzeniami dziecięcymi bywa zgubiłam je gdzieś po drodze do tzw dorosłości. Mało tego, wyrosłam w przekonaniu, że jestem kompletnym antytalentem jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju prace manualne.
O marzeniu tym przypomniała mi wizyta u Koziołka Matołka w Pacanowie ;). Od tamtego czasu gdzieś po głowie krążyła myśl, że może warto spróbować.
Kiedy zobaczyłam w Lidlu maszynę do szycia, w dodatku w ciekawych kolorach, pomyślałam sobie - spróbuje. Kupiłam ją i przez tydzień cieszyłam się jak małe dziecko z nowej zabawki podziwiając ją stojącą na moim stole;). I pewnie do dzisiaj stałaby tam jako tylko i wyłącznie element dekoracji pokoju ;) gdyby nie Iwonka, u której czas pomiędzy pomysłem a realizacją praktycznie równy jest zero;)
Zaraz w swojej szafie wyszperała nieużywane już zasłony, bieżniki i złożyła po prostu zlecenie ;).
Cóż było zrobić?:)
Efekt mnie samą zaskoczył. I stało się - maszyna zaraz po drutach stała się moją nową miłością, która rozgościła się w moim domu na dobre.
A pokrowce na poduszki pięknie wkomponowały się w klimat domu Iwony.
Słodkich snów na pięnych poduszkach Wam dziś życzę.

Brak komentarzy: